Facebook'owi mają lepiej!

Nie chce Ci się odświeżać co jakiś czas strony, żeby sprawdzić czy już jest nowy wpis?

ZAPOWIEDZI

Jak na razie brak pomysłów... Czekam z niecierpliwością na pytania.
Być może następny temat będzie Twój!

(~Twój nick)



Zadaj pytanie:



NAJNOWSZE TEMATY:
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pytania od was. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pytania od was. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 lutego 2014

Sochi 2014 - Bohaterowie polskiego internetu


Soczi 2014 - Bohaterowie polskiego internetu

W związku z tym, że igrzyska zimowe w Soczi dobiegają już końca, oraz dlatego że dostałem na ich temat pytanie, to myślę że to dobry materiał na kolejny post.

Myślę, że to dość krótki, ale treściwy post. Zapraszam:

Sport, wysiłek, wytrwanie.

Już od pierwszego dnia olimpiady, pierwszej wygranej Stocha, w internecie zaczęto poruszać tematy "na co stać kadrę Polski". Co jak co, okazuję się, że na wiele, gdyż kilka dni później dla każdego Polaka motywacją była nasza biegaczka Justyna. "Ona ze złamaną stopą dobiegła to ja nie mogę?". Niby tak... Lecz wiadomo - Polak leniwy człek to mu się nie chcę i choćby jeszcze Kubica na połamanym trójkołowym rowerku miałby wygrać F1 w tym roku, to i tak to nic nie zmieni.



Moje własne zdanie - (Czy oglądałeś Sochi i uważasz Stocha za bohatera? ~anonim)

Nie jestem jakimś super-fanem sportu - jakiegokolwiek... No ale kibicować się kibicowało. I co tu więcej powiedzieć? Stoch bohaterem? Polski? Nie... Raczej dałbym mu miano Bohatera polskiego internetu, a nie obrażając go dałbym go wszystkim "Wielkim Polakom", którzy raczyli nas poinformować o tym czy ktoś wygra czy nie... a ja... ja po prostu jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i nasz hymn nie raz zagrano za granicą. Tak. Jestem z tego dumny.



Bohaterowie polskiego internetu.

O co mi chodzi z tym tytułem? No cóż - taka historyjka z życia wzięta:
"Oglądam sobie końcówkę skoków i skacze Kamil Stoch. I brawo pięknie skoczył. Oczywiście się cieszę z tego. Ruszam do komputera i co widzę? Facebook wygląda mniej więcej tak:

Kamil! Piękny skok gratulujemy!
Kamil! dziękujemy!
jeszcze jeden Kamil!
DZIĘKUJEMY KAMIL!"

No bez jaj... rozumiem... Rodzina, znajomi jego mogą tak napisać, ale żeby cała Polska podniecała się tak jakby spadł śnieg na dworze, że trzeba napisać o tym aż na Facebooku? Rozumiem, że nie każdy ma telewizor ( O.o ); nie każdy ma okno ( O.o )... a nie zaraz... przecież żyjemy teraz w takim świecie, że każdy ma do tego dostęp! Więc po co to wszystko? Przecież nasz Kamil czy Justyna czy Zbigniew nie przeczytają waszego wpisu na facebooku! 

Całą resztę tematu zostawiam wam do przemyślenia i wcale nie chodzi tutaj o sport, tylko to co robimy, czym się dzielimy, jak żyjemy.


______________________

Pozdrawiam serdecznie autora pytania. Bo właśnie dzięki niemu/niej wpadłem na pomysł podsumowania tego co działo się w czasie trwania zimowej olimpiady 2014.

Czekam na kolejne pytania od was!
http://ask.fm/zardzewialyblog
http://facebook.com/zardzewialyblog

niedziela, 2 lutego 2014

Pytania od was... (cz.1)


Pytania od was... (cz.1)

W związku z tym, że zdałem Analizę Matematyczną, a troszeczkę (a nawet bardzo troszeczkę) was zaniedbałem, ale dzisiaj myślę, że to nadrobimy.



Lekarstwo na samotność. (~Anonim)
Może zacznę od tego, że zanim martwimy się takimi sprawami, to jesteśmy od urodzenia takim oczkiem w głowie. Następnie dojrzewamy w takim, czy innym otoczeniu i to zazwyczaj w tym momencie zaczynamy uciekać od tego zainteresowania. Szukamy kogoś tylko dla siebie. Bardzo dużo osób zaczyna w takim momencie czuć się samotnym, opuszczonym, niekochanym/nielubianym... Ale to nie prawda! Wiem, że nie powinno się odwracać i patrzeć w tył, ale przy tym to jest jedyne wyjście. Przypomnijmy sobie o przyjaciołach, rodzinie... Oni nas kochają, im na nas zależy. Pamiętaj! Jeśli dręczy Cię jakiś problem, to nawet jak nie będą potrafili Ci pomóc, to jeśli są "prawdziwi" to nigdy Cię nie opuszczą.

Ten podtemat dedykuję moim przyjaciołom oraz najbliższym.



Opinia innych - jak nauczyć się nią nie przejmować.  (~Anonim)

Szczerze mówiąc można wziąć to na "chłopski rozum". Sami wiemy, że ludzie czasami różne rzeczy gadają, myślą. Skąd to wiemy? Bo sami często tak myślimy. Skąd to wszystko się bierze? Myślę, że w każdym z nas jest taki "zwierzęcy móżdżek", który opiera się tylko na przetrwaniu. Moim zdaniem to on czasami nam podkłada takie dziwne myśli. Zastanawialiście się kiedyś co myśli wasz pies, albo kot, no chyba że ktoś ma żółwia... Ale on też myśli! No właśnie. Nie wiemy co myślą, ale można przyjąć, że myślą bardzo subiektywnie np: "Ooo... Jakiś pan w podartych spodniach! Ciekawe jak pachnie... *Nioch nioch* Wrrrr! Ma w domu kota!". Mniej więcej tak działa ten nasz "zwierzęcy móżdżek". Ale pytanie było inne. Jak się nie przejmować? Ktoś się przejmie bardziej, ktoś mniej... Najważniejsze jest to, aby zaakceptować się takim jakim się jest.


"Oazy spokoju" - ludzie wyprani z emocji. (~Waterka)


Tak naprawdę bardzo rzadko spotyka się takich ludzi, ale istnieją. Myślę, że nie są oni tacy bez powodu, a tak naprawdę walczą codziennie sami ze sobą - tak "w sobie". Czasami po prostu powinniśmy się zainteresować innymi, bo kto wie, czy czasem właśnie nie pomożesz jakiemuś (w przyszłości) znanemu aktorowi/piosenkarzowi/etc., który od tamtego momentu został waszym przyjacielem?


Jaką rade byś dał dla osób, którzy nie akceptują swojego wyglądu ?(Wstydzą się, uważają że są brzydcy/najgorsi.) (~Anonim)


Niech wiedzą, że na 100% jest taka osoba, która myśli inaczej niż oni. Na 100% jest taka jedna osoba...

(Nie mam na myśli wcale Boga)



Przeznaczenie. (~Anonim)

Przede wszystkim zależy o to, jakie przeznaczenie chodzi. Bo z jednej strony można mówić o przeznaczeniu jednej osoby do drugiej (miłość), a z drugiej np. o pracy, czy nawet tego co będzie po śmierci. Czy w nie wierzę? Tak. Wierzę w przeznaczenie, chociaż nigdy bym go tak nie nazwał, bo jest to za mocne słowo.
Co do miłości: mam nadzieję, że gdzieś tam... jest.
Praca? Jakoś mi nie zależy na konkrecie, a to właśnie przez to, że bardzo popadliśmy w zagubienie. Odgarniamy to co lubimy, tylko po to, żeby mieć pieniądze na to, żeby to robić, a i tak zabraknie nam na to czasu. Więc po co nam te pieniądze?...



Fałszywa przyjaźń... (~Mrs.Alice)

Nie rozumiem takich ludzi, którzy przyjaźnią się "na siłę", lub dla własnych korzyści. No bo po co to robić? Szczerze mówiąc nie zaliczyłbym do dobrych ludzi, no bo kto będąc fałszywym jest dobry? - Nikt. Takich ludzi należy unikać jak ognia. Nie wiem co tu więcej powiedzieć. Sam miałem takiego przyjaciela, który okazał się zwykłą szują, no ale było - minęło. O takich trzeba szybko zapominać.



Co myślisz o ludziach niewierzących? - Umiałbyś zrobić notkę bez Boga ? (~Wredna Ja)

Właśnie teraz taką notatkę zrobiłem :) Nie każdy temat tyczy się Boga, ale jeśli miałbym zrobić do tego pytania notatkę bez Boga, to jest to bez sensu, bo mogę powiedzieć, że nic nie myślę. Dlaczego? No bo jak notatka jest bez Boga o Bogu i jego istnieniu, to tak jakby tej notatki nie było. 
A więc...("Nie zaczyna się zdania od "a więc..." ")Co myślę o takich ludziach?
Jestem "wykreowany" na człowieka wierzącego, więc moja odpowiedź będzie "z mojej perspektywy". Moim zdaniem tacy ludzie gdzieś, kiedyś zbłądzili, lub zawiedli się na czymś - uciekli od Boga. Myślę też, że tacy ludzie tak naprawdę broniąc się tym, sami czasami szukają czegoś więcej "poza tym wszystkim", szukają tego co jest transcendentne.



Co sądzisz o śmierci? Jest coś po niej? Śmierć w wypadku, to człowiek idzie od razu do nieba?

Śmierć jest taka nagła, niespodziewana. Co tu więcej mówić o niej... A czy coś jest? Wierzę, że tak. Na pewno - bo po co byśmy istnieli? Po to żeby zniknąć? To by było dziiiiiwne. Co do śmierci w wypadku... To dość trudna sprawa, bo trzeba wziąć pod uwagę to, co ta dana osoba robiła wcześnie, co myślała i czuła w tej setnej sekundzie, w której to się działo. To jest na tyle skomplikowane i niepojęte, że nie da się określić co się stanie z taką osobą... Tak jest w przypadku każdej śmierci.


Dziękuję za te liczne pytania,
Chociaż szczerze liczyłem na więcej.
Zapraszam do zadawania kolejnych pytań,
bo nawet jeśli na nie od razu nie odpowiadam,
to one czekają na swoją kolej.

Zardzewiały

niedziela, 12 stycznia 2014

Czy warto żyć w Polsce?


(Puść przed przeczytaniem)

Czy warto żyć w Polsce? (~Wojciech)

Odpowiedź jest wprost banalna, ale jakie są powody wyjazdów Polaków? Czy jesteśmy patriotami czy egoistami?


Fundament.
Dawno, dawno temu; chociaż patrząc z perspektywy czasu, od kiedy istnieje człowiek, to nawet nie tak dawno... powstało państwo Polskie, czyli zrzeszone plemiona słowiańskie, które i tak od samego początku nie zgadzały się na taką kolej rzeczy. Bo w gruncie, to znalazł się jeden "mąż", który zapragnął być władcą i powiedział: "Od dzisiaj będę wam królował!", a był nim Mieszko. (LECĄ UNSUBY!) Widzę w tym momencie 99% osób, które rozczarowane postem o treści historycznej wyłączają lub szukają jakiś głupich filmików na Youtube. To fakt! - nie będę wykładał dzisiaj historii (Wracają suby), ale zanim przejdziemy do sedna tematu, trzeba rozważyć to, co MY, jako NARÓD przeżyliśmy. Żyjemy w XXI w., ponad pół wieku po wojnie i zdaję sobie sprawę, że nie raz ktoś w rodzinie: Pradziadkowie/Dziadkowie/Rodzice opowiadali o tym jak to się kiedyś żyło; no i jeszcze te nudne lekcje historii... Mam także świadomość tego, że niektórzy nie mięli tej przyjemności usłyszenia niesamowitych opowieści, które byłyby niewiarygodnie dobrym motywem w niejednym filmie akcji. Dzisiaj tylko ogólnie...


Polska walcząca.

Pod ten nagłówek można podpiąć wiele tematów i to wcale nie tyczących się pierwszej i drugiej wojny światowej. Ja raczej zacząłbym od wszystkich walk, które stoczyli nasi przodkowie, abyśmy mogli być teraz POLAKAMI, a nie np. niemcami*. Mógłbym przebrnąć teraz, przewertować wszystkie bitwy, ale po co? Ważne jest to, żeby sobie uświadomić to, że od samego początku państwa Polskiego, towarzyszyła nam obrona wartości naszego narodu. Wszystkie bitwy, walki, decyzje miały wpływ na to, w jakim świecie teraz żyjemy. Teraz pojawiają się gdybania "a gdyby ktoś wybrał to i tego by nie było..."... tylko jedno pytanie: "Po co zawracać sobie głowę takimi pierdołami, kiedy nawet jak już sobie "zagdybamy", to i tak nie zmieni to biegu historii?". No właśnie? Czy warto przejmować się tym co było? W pewnym sensie tak, bo powinniśmy mieć szacunek do tych, którzy pomogli przetrwać naszemu narodowi. Jaki szacunek mają Ci którzy wyjeżdżają?

 *użycie wielkości liter nie jest błędem, ani nie jest przypadkowe



Emigracja.

Jak to jest, że uciekamy z kraju? Jedni uciekają za pieniądzem, bo nie stać ich na przeżycie; inni za polityką, bo "z takimi debilami w rządzie" nie ma co liczyć na poprawę życia w kraju. Co do pierwszych: O czym myślicie jak już tam jesteście? Bo znam to doświadczenie. Nie jeden z was chciałby wrócić do Polski, bo przecież tam jest jego dom, rodzina, dzieci, przyjaciele czy wrogowie. To dziwne... człowiek na emigracji potrafi nawet tęsknić za wrogami... Ale to jest jedno pytanie, a drugie brzmi (i to też tyczy się tych "drugich") : "Dlaczego nie staracie się nic zrobić w tym kierunku, aby w Polsce żyło się lepiej?".


Twój głos nie jest pusty!

No właśnie... dlaczego? Pewnie powiesz: "Mój jeden głos nic tak naprawdę nie wniesie, bo i tak wszyscy zagłosują na... *CENZURA*". Otóż mylisz się! Twój głos wniesie coś! Bo teraz trzeba wziąć pod uwagę całe nasze społeczeństwo, które faktycznie tak myśli. A co gdyby nagle wszyscy stwierdzili "teraz mój głos zrobi coś!". Nagle każdy głos zaczyna się liczyć. A jeśli nie masz prawa głosu, to dlaczego nie porozmawiasz o tym z rodzicami, dziadkami? Oni mają, a dlaczego nie głosują? Mówią, że głos się nie liczy... Na to już odpowiedziałem! Mówią, że im się nie chce? WYGARNIJ IM!: NIE ZA TAKĄ POLSKĘ WALCZYLI DZIADKOWIE!

Podsumowanie.

Nie mów, że nie jesteś patriotą, bo każdy w jakimś stopniu jest. Czy warto żyć w Polsce? Dla mnie? TAK! Bo czuję się patriotą. Wiem jaki się urodziłem, wiem kim jestem bo jestem Polakiem! Od dziecka byliśmy uczeni patriotyzmu, a teraz wszystko się łamie, bo: nowe ustawy, Unia Europejska, decyzje przeciwko gospodarce i społeczeństwu Polskiemu...(można tak wymieniać w nieskończoność). Czy to nie czas na nas? Na młodych patriotów, którzy powinni zrobić z tym wszystkim porządek?


- Kto ty jesteś?

- POLAK mały.



- Jaki znak twój?

- Orzeł biały.


- Gdzie ty mieszkasz?

- Między swemi.


- W jakim kraju?

W polskiej ziemi.


- Czym ta ziemia?

- Mą ojczyzną.


- Czym zdobyta?

- Krwią i blizną.


- Czy ją kochasz?

- KOCHAM SZCZERZE!


- A w co wierzysz?

- W Polskę wierzę.


- Czym ty dla niej?

- Wdzięczne dziecię


- Coś jej winien?


-ODDAĆ ŻYCIE!

----------------------------------------------------------------------
Dzisiejszy wpis w stylu maszynopisu :)
Czekam na kolejne pytania

niedziela, 5 stycznia 2014

Nałogi, używki, samookaleczanie.



zanim zaczniesz czytać - puść w tle tą piosenkę...

Nałogi, używki, samookaleczanie...

(~Mrs.Alice, ~Anonim)

Dlaczego ludzie to robią? Bardzo ciężkie pytanie, a odpowiedzi jest tak wiele, że nie wiadomo którą wybrać...


Pierwszy raz.
Jak to się dzieje, że ludzie coraz częściej sięgają po takie coś? A może najpierw trzeba zadać pytanie: "Czym to dla nas jest?". Najczęściej jest to ucieczką od tego co złe. Tego co nas przytłacza i z czym nie możemy sobie poradzić. Jedni idą w alkohol "żeby zapomnieć", inni zaczynają palić "żeby uciec", jeszcze inni sięgają po narkotyki "żeby zniszczyć to co było, bo przecież już nic nie ma", kolejni zaczynają się ciąć "by zamienić ból psychiczny na fizyczny". Innym wyjściem też są znajomi, którzy sami w tym są, albo zawsze marzył im się ten pierwszy raz. Pociągają za sobą, a później kończy się wszystko jak film "Requiem dla snu". Podsumowując: "Po co ludzie to robią?" - Chcą uciec od tego co ich zatrzymuje i przyciska.


Alkohol.
Jak było źle, to sam myślałem, że będzie lepiej, napiję się: jedno piwo, dwa piwa, trzy... U siebie zauważyłem pewną zależność: jak zaczyna się robić źle, albo jest niezauważalna granica tego momentu, to jeśli napiję się jakiegoś procentu, to porażkę mam gwarantowaną. Nie wiem dlaczego tak jest, ale nie lubię tego, ale znam to uczucie ucieczki. Chciałoby się uciec, ale jak zaczyna się to zamiast uciekać, to się jeszcze bardziej pogrąża. Innym się to udaje może, chodź nie wiem, nie poznałem nigdy takiej osoby. Wiem, że ucieczka od tego jest trudna, od uzależnienia...


Papieros.
Nie chciałbym tu pisać o "trawie" czy podobnym świństwie, a o prostym papierosie, którego paczkę można kupić w każdym polskim sklepie. Znam ten ból, bo sam zacząłem i jestem na etapie drugiej paczki. Sam wiem, że tego nie chcę, dlatego już od początku rzucam i ograniczam się jak mogę. Co mnie do tego popchnęło? Ból. Najprostsza przyczyna do popełnienia takiego głupstwa. Jakie to uczucie? Pewnego rodzaju ucieczka. Ja się uspokoiłem, na jakieś 2-3 godziny, a później jakoś sam dałem radę. Ale tak jak mówiłem, to złe wyjście, zła ucieczka.


Narkotyki.
Nie znam żadnych ludzi, którzy brali coś konkretnego, jedynie kilku znajomych, którzy palili właśnie trawę. Nie wiem po co ludzie to robią. Dla szpanu? Dla odlotu? Pytanie jest proste: czy zmarnowanie sobie życia jest tego warte? Ja zbyt dużo o tym nie mogę powiedzieć, bo nie doświadczyłem, ale ufam takim ludziom jak on: Bodek (odsłuchaj)
Mogę też polecić filmy, jeśli jeszcze nie znacie:
-Requiem for a dream
-Kto nigdy nie żył


Samookaleczanie się.
Zacznę od tego, że nigdy tego nie robiłem i myślę, że nigdy bym nie spróbował, bo po prostu się boję. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, bo z papierosami też myślałem, że tak mam, a jednak nie miałem racji. Ludzie, którzy to robią, rzadko to robią dla szpanu, bo pomyślmy: co to za szpan być pociętym? No nie wiem... może subkultura pseudoEmo? Dlaczego tak to nazwałem? Bo nie uważam osób, które się tną za Emo. Jeżeli ktoś jest już Emo, to zazwyczaj nie ma wyboru być innym, ale ja tu nie o tym miałem pisać. Cięcie się jest ucieczką, tak jak wcześniejsze sposoby, od życia: tego co boli i przytłacza najbardziej. To jest oszukiwanie samego siebie, żeby tylko zapomnieć... Ale o tym się nie zapomni! i to jest bolesna prawda, którą trzeba przyjąć. A jak działa ta magiczna sztuczka? Na początku działa, ale po pewnym czasie człowiek się uodparnia na ból fizyczny - to po pierwsze; a po drugie - uzależnia się. Pytanie - czy warto...?


Prawdziwa ucieczka
Myślę, że w tym temacie powinienem to ująć. Jak uciec od tego co boli, co przytłacza? Większość myśli pewnie o codzienności i zajęciu się czymkolwiek, by tylko zabić myśli i czas, a to nie jest wyjście. Znam to z własnego doświadczenia. Najlepszą ucieczką od tego jest spędzanie czasu z przyjaciółmi, którzy wiedzą o tym (...co się stało), którzy odciągną, bo oni, choć nieświadomie, to wiedzą jak to zrobić. Cała magia w nich! Tylko daj się otworzyć i poznać.


Dziękuję za te pytania :)
Były one dla mnie dość sporym wyzwaniem stąd to opóźnienie.
Czekam na kolejne trudne pytanie/pytania, bo nie ma jeszcze następnego tematu, na następny artykuł! Pisz śmiało na asku (polecam podpisywanie się w nawiasie jakimś pseudonimem, bo głupio tak dodawać pytanie od "~Anonim"-a



Przez cały czas pisania tego artykułu towarzyszyła mi ta piosenka:

środa, 1 stycznia 2014

Czy warto kochać ludzi, którzy: mają problemy, boją się kochać, są zagubieni?


Czy warto kochać ludzi, którzy: mają problemy, boją się kochać, są zagubieni? (Nel)

Czym jest miłość? "Hah! Miałem ten temat kiedyś na maturze z j. polskiego", ale to wcale nie jest takie proste do określenia, jakby się wydawało. Miłość jest pewnym uczuciem związanym z przywiązaniem się do drugiego człowieka w jakiś sposób. Można by ją podzielić na kilka różnych miłości: miłość do współmałżonka, miłość do rodziców, dziadków, dzieci (generalnie rodziny), miłość do przyjaciół, zwierząt, a nawet miłość do czynności powtarzanych codziennie z "zamiłowania" (tzw. pasja). Ale przejdźmy do rzeczy...


Szczypta miłości...

Jesteśmy tak naprawdę na okrągło otaczani miłością z zewnątrz, tak naprawdę nie zdając sobie z tego sprawy i to jest piękne. Najgorsze jest to, że nie zawsze to dostrzegamy. Sam tak mam, więc wiem co mówię. Chociaż składają się na to priorytety, jakimi się "rządzimy": np. dla mnie miłość rodziców oraz ta przyjacielska miłość jest czymś zupełnie normalnym, więc dalej odczuwam brak miłości w życiu. Dlaczego więc nie potrafimy się skupić na tej miłości którą już mamy? Tak często odczuwamy pustkę będąc w tłumie. A naokoło jest mnóstwo ludzi z tym samym problemem. Jak więc z tego wybrnąć? Najlepiej w taki sposób, żeby wracać po tą miłość, którą już mamy. Tą tytułową szczyptę miłości, którą zostaliśmy obdarzeni. Wtedy nie przejmujemy się wszystkim co się dzieje w nas, momentalnie zapominamy o całym życiu. Na pewno doświadczyliście tego nie raz tak samo jak ja. Wystarczy tylko chcieć i trafić w moment, w którym można zacząć odbierać tą miłość.

Czarno to widzę...

"Zakochałem/am się..., ale boję się do tego przyznać." to bardzo naturalne dla człowieka. Bo tak naprawdę nie boimy się swoich uczuć do kogoś, tylko boimy się uczucia odtrącenia. Wiemy przecież jak wygląda taka wcześniejsza znajomość/przyjaźń później... "Wiesz co...? Nie chcę być już tylko przyjacielem... Kocham Cię!". Wtedy mózg automatycznie robi swój własny scenariusz bez względu na to czy jesteś optymistą czy pesymistą, a wygląda to mniej więcej tak: "Co ty?! Zgupiałeś? Jesteśmy przyjaciółmi! Nie czuję aż takiej miłości do Ciebie...". I co wtedy się dzieje? Koniec końców na tym etapie przyjaźń, a może nawet i znajomość się kończy, bo zostaliśmy tak jakby upokorzeni przed samym sobą. Nagła utrata zaufania, strach przed kolejnymi rozmowami... To koniec.

"Przyjaźń poznaję po tym, że nic nie może jej zawieść, a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć." (Antoine de Saint-Exupéry)

"Tak"

Jeśli nie zaryzykujesz, to nigdy się nie dowiesz. Taka jest prawda. Czy warto? - odpowiedz sobie sam/sama. A jak już się udało, to najprawdopodobniej dowiadujemy się nowych rzeczy z czasem, o których nie mięliśmy pojęcia. Dowiadujesz się, że nigdy nie znałeś/aś tego człowieka. Jesteś gotowy/wa żeby go poznać? To też od Ciebie zależy!

"Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.
Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie." (Paulo Coelho)

Problemem jest problem

Najpierw proste pytanie do Ciebie drogi czytelniku: "Czy zostawiłbyś swojego przyjaciela w potrzebie na pastwę losu?". Jeśli powiesz "tak", to co to za przyjaźń? No właśnie; miłość ma być po części uczuciem zbudowanym na przyjaźni, ale nie takiej prostej, a przyjaźni do bólu. Choćby ktoś się zapierał nogami, meblami - Ty masz go nigdy nie zostawić! W zdrowiu, czy w chorobie! Tym tak naprawdę jest miłość. Ale co jeśli, przyjdą problemy, albo nawet już były wcześniej, takie jak alkohol, narkotyki czy ciężka choroba? To teraz kolejne pytanie: "Co to za miłość, kiedy barierą pomiędzy Tobą a drugą osobą jest głupia choroba / głupi problem?". A nie lepiej rozwiązać to w jakiś sposób? Gdy zostawisz taką osobę, to tak jakbyś podpisał się pod listą zagłady, niczym pierwszorzędny zbrodniarz. Kiedy jednak decydujesz się pomóc, to popatrz jak bardzo musisz kochać tego kogoś, że jesteś w stanie wziąć to na siebie i mu pomóc? Zobacz też jaki/a będziesz szczęśliwy/a kiedy już mu pomożesz.


Trudność

"[...] miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka." (Paulo Coehlo),

... ale:

"Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością." (Jan Twardowski)

i

"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostanie."  (Antoine de Saint-Exupéry),

więc:

Warto jest kochać z miłości, bez względu na to co dookoła Cię otacza...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Bardzo dziękuję za kolejne dobre pytanie.
Zachęcam innych do wysyłania podobnych,
równie intrygujących pytań, z różnych dziedzin życia.


niedziela, 29 grudnia 2013

Co, jak życie to tylko pierwszy lvl w grze?


Co, jak życie to tylko pierwszy lvl w grze? (Charlie)

Zacznę może od pewnego przemyślenia na temat gier. Zauważyłem, że gry są o wiele ciekawsze, gdy są podzielone na odpowiednie rozdziały, a gra nie skupia się na samych "lvl'ach". Ja bym ujął to jako, że życie to tak naprawdę pierwszy rozdział naszego istnienia, a lvl'e to doświadczenie, które na co dzień zdobywamy.

Zacznijmy od początku.

Kiedy się rodzimy, nic jeszcze nie potrafimy ocenić, ani tak naprawdę zrobić. Jesteśmy skazani na samych siebie. Ale co było wcześniej? Co było przed naszymi urodzinami?
Odpowiedź jest prosta: Poczęcie.
Ale wszyscy sobie pewnie teraz myślą: "No dobra... Ale przecież ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, bo jest ona oczywista."
Zacznę od tego, że jestem wierzącym i praktykującym katolikiem. Więc co było według mnie wcześniej? - Bóg. Tak, wcześniej był Bóg, który ukształtował naszą duszę i "włożył" ją w ciało.
-Czyli wcześniej nie istniałem?
No niestety. Dlatego tak mało wiemy (a tak naprawdę nic) na temat tego, co jest poza naszym życiem. Gdybyśmy istnieli wcześniej, to myślę, że każdy by pamiętał to co było przed tym zanim "weszliśmy" w ciało, będąc wtedy duszą. Myślę, że nie działałoby to w taki sposób, że "wchodząc w ciało" zapominamy wszystko.

Ale co dalej?

Dalej to już sprawa naszych rodziców/opiekunów, którzy wskażą nam ścieżki, którymi możemy się kierować. Następnie jest to nasza sprawa, w zależności czy jesteśmy podatni na rady innych. My podejmujemy decyzje, te lepsze czy gorsze. Walczymy niejednokrotnie z problemami swoimi, a czasami próbujemy pomóc innym nic tak naprawdę nie wiedząc, dla samego poczucia szczęścia, że komuś się pomogło. Co dziwne, w życiu nie ma sformułowania "Level Down". Wręcz przeciwnie! Zamiast "Level Down" dostajemy "Level Up" za to, że wiemy co zrobiliśmy źle. Od nas wtedy też zależy, czy doprowadzimy jeszcze raz do takiej sytuacji, czy uda nam się wybrnąć z niej zanim się tak naprawdę zacznie. Ewentualnie też czy zdołamy z niej w miarę "zgrabnie" wybrnąć gdy do niej dojdzie.

"Żyjemy po to, aby umrzeć"

Z jednej strony tak, ale nie do końca. Żyjemy po to, aby żyć. Na końcu jednak zawsze jest ta śmierć. Czym ona jest? Tak jak wcześniej pisałem, codziennie niejednokrotnie zmagamy się z różnymi problemami. Zacznę od pojęcia "śmierć częściowa". No i wrócę też do tego, że jestem człowiekiem głęboko wierzącym.

"Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz" (ks. Piotr Pawlukiewicz)
Przeczytaj i posłuchaj więcej na ten temat

Powiem tylko krótko. Nie trudno zinterpretować to zdanie. Na co dzień popełniamy błędy, żyjemy schematycznie. Wiadomo - to jest złe! Jak to powiedział ks. Pawlukiewicz, niektórzy to mają taki trójkąt wzajemnej adoracji, gdzie życie wygląda tak: Komputer -> Lodówka -> Łóżko. Takie zamknięte koło. I tak przez 6 dni w tygodniu. Dlaczego przez 6? Bo w niedzielę jest święto! I jest: Lodówka -> Komputer -> Łóżko - tak dla odmiany. Przyznam, że czasem i moje życie tak wygląda i wcale nie jestem z tego dumny. Wstaję rano, spakuję się szybko i ruszam na uczelnię. Wracam, może zjem obiad (zależy czy mi się chce), odpalę kompa i nagle jest godzina 21. I teraz bywa różnie. Albo jest to czwartek i trzeba zrobić projekt na następny dzień, albo siedzę dalej przed kompem.
Dlatego taka rada ode mnie: urozmaicaj sobie życie, ale nie zamianą kolejności trójkąta bermudzkiego, a zamianą tych bzdur, którymi się zajmujemy na rzeczy pożyteczne.

Śmierć

Brzmi groźnie, prawda? Ale ja wcale się jej nie boję. No tak... Bo przecież zazwyczaj boimy się tego co jest po śmierci, ale o tym zaraz. Wiem, że miałem obiektywnie podejść do sprawy, ale nie daje mi to spokoju. Wierzysz, czy nie - nie ma to różnicy. A zresztą. Masz swoje własne sumienie, wiesz co jest dobre co złe. Choćby samo "Prawo Naturalne". Jak już żyjesz wg niego to jest to ogromny plus. A jeśli nie wierzysz, bo nie jesteś pewien czy tam po drugiej stronie ktoś jest, albo że nie ma naukowych dowodów na istnienie Boga... Przyjaciel powiedział mi kiedyś takie ważne słowa: "Skoro nie wierzysz w Boga, a widzę że jesteś "dobry", że dobrze czynisz, to co Ci zależy zacząć chodzić do Kościoła, posłuchać kazań itd.? Czy to coś zmieni w Twoim życiu, skoro byłeś taki cały czas tylko że bez tego? Zmieni! Bo jeśli Bóg naprawdę istnieje, to masz gwarancję życia wiecznego!, a jeśli nie... to nic nie tracisz."

"Nowy rozdział"

No dobra, ale gramy w tą grę zwaną "Życie" i co dalej? No bo w końcu musi się skończyć ten ważny rozdział śmiercią. No i tu jest pytanie: "Czy jest kolejny poziom?".
Bez zastanowienia mogę stwierdzić, że skoro "Życie" miałoby się skończyć na pierwszym rozdziale, to jest to strasznie słaba gra. A dodając do tego Boga: Jeśli Bóg nas stworzył tylko na chwilę to tak naprawdę po co? Ale na szczęście w poprzednie zdanie nie wierzymy, bo wierzymy w słowa "...dusza ludzka jest nieśmiertelna..." oraz w te: "Bóg Cie kocha i ma dla Ciebie wspaniały plan". Dziwny byłby ten plan, gdyby kończył się na śmierci. Moim zdaniem życie po śmierci istnieje, a jakie ono jest i będzie... kiedyś się dowiemy, ale na razie cieszmy się tym co jest, tym co mamy i próbujmy dążyć do, nie tyle co własnego szczęścia, ale przede wszystkim uszczęśliwiania innych.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Bardzo dziękuję za to dobre pytanie.
Zachęcam innych do wysyłania podobnych,
równie intrygujących pytań z różnych dziedzin życia.